Wyzwanie główne: 400 km
Wyzwanie dodatkowe: 30 dni (w) biegu
Średnie tempo: Poniżej 6:00 min/km.
Czas na realizację: 1.11.2013 - 30.11.2013
Wyzwanie dodatkowe: 30 dni (w) biegu
Średnie tempo: Poniżej 6:00 min/km.
Listopad.... Ciężko mi powiedzieć skąd taki pomysł w mojej głowie. Tzn. wiem skąd, ale nie wiem od kogo to wyszło. Ciężko mi obecnie przypisać tekst: "Nie dasz rady tego zrobić" do twarzy. Ale jak widać - zaczęło się jak zwykle. Wiem, że rozmowa dotyczyła Didiera Woloszyna, triathlonisty, który zrobił 33 razy Ironman'a pod rząd. Stąd pomysł na codzienne bieganie - czyli cały miesiąc codziennie. Nie wiem tylko skąd ten dystans. Ale wiem, że on tkwił mi w głowie. Tempo narzuciłam już sobie sama - stwierdziłam, że jak już się podejmuję takiego wyzwania to chciałabym, by było ono zrobione porządnie. Codziennie spisywałam wrażenia. Co z tego wyszło? I czy się udało? Przeczytajcie pierwszą część relacji poniżej :)
2.11.2013 Z Biegiem Natury. Dobieg do miejsca startu na Rusałce - a tym samym rozgrzewka. Start, i życiówka na 5 km (21:15). Skręcona kostka (korzeń przed 2-gim km) - ale to czuć dopiero w domu. Przedtem dobieg do domu z siostrą i kumplem wolniejszym tempem. Kostka boli - znów idealnie na początek wyzwania...
3.11.2013 Dzień po imprezie... Pada. Czekam do 15:00, aż przestanie. Obiad wcześniej - nie jest to dobry pomysł, mimo, że zjadłam makaron. Całą drogę mi źle i niedobrze, ale cel jest - trzeba wykonać. Ostatecznie 10 km tempem 6:10. Satysfakcja, że się nie poddałam.

5.11.2013 Pobudka: 5:55. Tak był ustawiony budzik. Wstałam bez żadnego problemu. O 6:15 ruszam na trasę. 11 km. Biegnie się powiedzmy dobrze. Tempo słabe, ale samopoczucie po - fantastyczne.
6.11.2013 Pobudka: 6:19 - olany budzik o 6:15. Ruszam w trasę coś ok 6:40. Planowane 5 km, ale, że całkiem miło się biegnie (ćwiczę sobie oddech - co i rusz zapominam o nim myśleć + skupiam się na kroku, by go wydłużyć), to wydłużam do 7,5 km - telefon pada w trakcie - wyłącza się non stop, więc czas wrócić do trackowania za pomocą starego telefonu... albo zakupić w końcu pulsometr.... Tempo łagodne - 6:00. Wieczór - Dziewicza Góra - zbiegi, podbiegi. Po ciemku, bez czołówek. 7 km latania po lesie. Super! :)
7.11.2013 15 km wieczorem. Po próbnej prezentacji [przyp. przed obroną doktoratu :)]. Dotlenienie. Aczkolwiek nogi po wczoraj bolą - czuję mięśnie w lewym udzie. Od rana bolały też pachwiny, ale całe szczęście chyba to rozchodziłam, bo wieczorem ani śladu bólu. Przyjemne powietrze - taki orzeźwiający chłodek. Jeszcze nie czuję zmęczenia codziennym bieganiem.
8.11.2013 Długi dzień się szykuje, zatem bieganie od rana, by się rozbudzić i naładować energią na cały dzionek. Pobudka o 6. 6:25 jestem już w biegu. Miało być 10 km, wyszło 13, bo miło mi się biegło. Nie lubiłam nigdy biegać od rana, ale teraz jakoś to się sprawdza. Śmieszną rzecz zauważam - wcześniej 5 km to był rozgrzewka, teraz zaczyna mi się bardzo dobrze biec po km 10. Ciekawe jak długo?
9.11.2013 Parkrun. Zdecydowanie czuję, że "Biegam, bo muszę". Bieg później do domu bardzo przyjemny - wolnym tempem, koncentrując się na oddechu, zmieniając trasę i od czasu do czasu styl biegu - aż ludzie się dziwnie patrzą - czemu ja tak sunę, albo podskakuję, albo przyspieszam i zwalniam :D Wniosek - zdecydowanie jestem przemęczona ściganiem się. Bieganie rekreacyjne jest za to bardzo przyjemne. Plus rozbieganie nóg przed 6h w samochodzie [przyp. tego samego dnia czeka mnie trasa do Hamburga na koncert Nick'a Cave'a :)].

11.11.2013 Po powrocie z Hamburga potrzeba rozprostowania nóg. NR Cytadela (tempo 5:00) + dobieg do domu. By nie biegać cały czas tak samo zmiana trasy. W sumie 19 km. A w głowie przeliczanie ile mam już sumarycznie, jak wygląda plan, jak rozłożyć, by końcówka miesiąca była łagodniejsza - niewolnik kilometrów :D Po - bolą kolana. Ale nie tak urazowo, a przemęczeniowo. Może źle stopy stawiam - plan - jutro przetestować.
12.11.2013 15 km kombinowania wieczorem jak tu pobiec, by wyszło to 15 ;) + potrzeba dotlenienia koniecznie! Kluczenie dookoła znanej trasy + powtarzanie w głowie prezentacji na dr. Bardzo miłe bieganie - zdecydowanie rozluźniło. Kolana przestały boleć. Prezentacja przetestowana - szykują się zmiany. Sport pomaga myśleć.

14.11.2013 Dzień przed obroną. Trzeba się rozluźnić. Biegiem na Termy, 40 min basenu, biegiem do domu. Średnie tempo 6:12. Nogi po wczoraj bolą jednak. Więc wolniejsze tempo idealne. Dotlenienie + powtarzanie w głowie prezentacji.
15.11.2013 Pobudka o 6:00, by pobiegać przed tak ważnym dniem ;) 7 km, chociaż w założeniu było 5. I chodu na obronę doktoratu....
15 dni minęło migiem. Dalsza część relacji w części drugiej. I pytanie - czy mi się wyzwanie udało? Czy nie? Jeśli nie - to czemu? Pozostawiam Was z tymi pytaniami :)
15 dni minęło migiem. Dalsza część relacji w części drugiej. I pytanie - czy mi się wyzwanie udało? Czy nie? Jeśli nie - to czemu? Pozostawiam Was z tymi pytaniami :)
C.D.N.