niedziela, 24 listopada 2013

Orientuj się!

Umiejętność czytania mapy. Wersja dla blondynek.

Pewnego pięknego dnia kolega namówił mnie na nową zabawę. Bieganie z mapą. Nie byłam jeszcze wówczas na etapie: "Biegi uliczne się nudzą. Czas spróbować czegoś nowego". Byłam (i jestem cały czas) na wiecznym etapie: "Próbuję wszelakich nowości :)". Zatem zapisałam się na 4 etap pierwszej edycji Poznaj Poznań Nocą. Etap na Golęcinie. Nigdy nie biegałam w biegach na orientację, a tym bardziej po ciemku z czołówką! Nie widziałam map, nie wiedziałam na czym to polega. Tuż przed biegiem wyszukałam w Google co nieco, ale bez przesady. Poczytałam troszkę na stronce biegu, obejrzałam oznaczenia na mapie. I tyle. Nic więcej nie wiedziałam. A oznaczeń i tak nie zapamiętałam. Zatem, jak dosyć często, totalna improwizacja i żywioł :D Ale, ale - nie było tak źle i zabawa zdecydowanie mi się spodobała, bo już nie raz powtórzyłam. A teraz po kolei.
Chcąc zacząć orientować się w biegu można zrobić jak ja, bądź wcześniej się przygotować. Podstawy znajdziemy np. tu. Chociaż Internet oferuje całą masę informacji. Warto zapoznać się jednak ze znacznikami mapy. Zwłaszcza z oznaczeniem barier nie do przejścia - zwłaszcza moje ulubione: ogrodzenie nie do przejścia - na rysunku obok :) Które często na początku do mnie docierało, gdy już przed nim się znalazłam ;)

Warto też pamiętać, by sprawdzić w jakim biegu biegniemy, bo są różne odmiany - znaleźć je możemy w słowniczku tutaj. O tym oczywiście dowiedziałam się na miejscu swojego pierwszego biegu, który był w formacie scorelauf - zaliczenie wszystkich zaznaczonych punktów kontrolnych, ale w dowolnej kolejności. Start był wspólny. Poza tym jest jeszcze parę wariantów - zaliczanie punktów w oznaczonej kolejności przy starcie wspólnym, czy interwałowym. Itp. Itd. Nie znam się tak naprawdę - mam za sobą dopiero 5 biegów (czyli tyle co nic ;)), więc mogą pojawić się w poście błędy - chociaż mam nadzieję, że jednak ich w miarę unikam. 

Podczas biegu należy pamiętać, by sprawdzać na jakim punkcie jesteśmy, tzn. czy numer punktu zgadza nam się z kodem punktu, który jest zaznaczony na puszce, którą odbijamy. Wszystko to widzimy na mapie - a dokładny opis punktów kontrolnych znaleźć możemy tutaj. O tym też nie wiedziałam ;) Zorientowałam się dopiero w biegu, że warto popatrzeć przy jakiej puszce jesteśmy i jak to się ma do mapy. Bo w pierwszym moim biegu znalazłam się wielokrotnie przy puszkach z tras dłuższych - ja biegłam mapę początkujących, a dookoła latali średniacy i elita. I z początku lekko nie ogarniałam czemu tego punktu nie ma u mnie zupełnie na mapie. Totalna blondynka w środku lasu, po ciemku, z mapą. Najlepiej! 
os. Armii Krajowej

Gdy mamy już podstawy to możemy wyruszyć. Warto dobrze zacząć - czyli zorientować odpowiednio na mapie start, punkty dookoła nas i można lecieć. Na tym nieszczęsnym Golęcinie pobiegłam za kimś. Dzięki temu szybko miałam pierwszy punkt, ale, że ten ktoś bardzo szybko zorientował się co dalej, to go zgubiłam, a tym samym zupełnie się zagmatwałam. Trochę czasu mi zajęło zbadanie terenu i dotarcie do tego gdzie jestem i o co chodzi :D


A teraz po kolei. Pierwszy bieg w większości opisałam. Popełniłam w nim chyba wszystkie możliwe błędy. Zaczynając od nieznajomości mapy, przez nieznajomość zasad, po wbieganie wszędzie, gdzie się nie da kończąc. Jak już opanowałam lekko mapę po pierwszym szalonym biegu za kimś to zabrałam się za szukanie punktów. Pierwsze parę nie było moich :D A następny, ulokowany za płotem na stadionie (oznaczenie - nie do przejścia) sprawił, że zamiast kulturalnie po ludzku się do niego dostać zaliczyłam jakiś survival. Cofnęłam się do płotu 'do przejścia', przeszłam przez niego, przedarłam się przez krzaki obrywając gałęziami, odbiłam punkt, by po chwili się przekonać, że jakieś 10 metrów od miejsca, z którego się cofałam, były schodki. Udając, że nic się nie stało z nich już skorzystałam. Dalej jakoś poszło. Poza momentem, gdy wbiegłam sobie w błotko, bo myślałam, że da się drogę skrócić. Nie dało się.

Kolejny bieg, na os. Armii Krajowej, był biegiem pościgowym. Start interwałowy i gonienie tych, którzy wystartowali wcześniej. Minuta startowa wyznaczona na podstawie wcześniejszych wyników. Nie powiem, by ten bieg poszedł mi lepiej. Nie dość, że wybiegłam za mapę parę razy - co widać na załączonym do posta obrazku, to w paru miejscach kręciłam się w kółko, bo nie mogłam znaleźć punktu. Nie mówiąc już o tym, że parę razy zaliczyłam twarzą śnieg, ale całe szczęście (przynajmniej taką mam nadzieję :P) nikt tego nie widział!

Kolejny bieg - już w trakcie dnia - okolice góry Moraskiej, organizowany przez Klub Sportowy Hades. Temperatura na zewnątrz jakieś -10 stopni C. Wszędzie śnieg - tak po kolana w tym lesie. Start interwałowy. Trasa określona na jakieś 5 km. Jakoś udało mi się ogarnąć, gdzie biec. I aż tak źle już nie było. Poza tym, że znów parę razy posmakowałam śniegu, parę razy zapadłam się po uda, przemoczyłam buty, oberwałam gałęzią przez nos, przemarzłam i po jakiś 45 min stojąc w środku lasu, zmarznięta, z padającym na twarz śniegiem, nie umiejąc znaleźć punktu (bo na jakiejś górce, w wykrocie, w krzakach) pomyślałam sobie: "Co ja tu, k...a, robię?" :D. Nie wiem czy nie powiedziałam tego na głos. możliwe, że tak było. Ale opanowałam się i zaliczyłam bieg. Nakręciłam troszkę kwiatków - widać je na mapie. Nabiegałam chyba z 7,5 km, ale było fajnie!

Kolejne biegi dopiero teraz. II edycja Poznaj Poznań Nocą. Postanowiłam biegać już mapy średnie i w sumie żałuję, że nie elitę. Nie wiem jak to się stało, bo nie uczyłam się oznaczeń, nie przygotowywałam konkretnie pod to, ale dobrze mi idzie. Bardzo szybko odnajduję się i na mapie i w terenie. I śmigam. Do tej pory 2 biegi z całkiem dobrym wynikiem. Mam nadzieję, że już będzie tylko lepiej ;)

Podsumowując - chcecie posmakować czegoś nowego? Samo bieganie się nudzi? Albo lubicie wyzwania i zabawę? Polecam spróbować BNO :) Mnie to wciąga. I już myślę, że fajnie by było wziąć udział w jakimś rajdzie przygodowym :) Gdzieś na mojej liście "do zrobienia" już to jest. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz