wtorek, 10 września 2013

Spacerownika Karkonoskiego część dalsza.

Część dalsza miłości do gór :) Trasa również kojarząca mi się z dzieciństwem i wypadami w Karkonosze z rodzicami. Szlak, na którym w pewnym momencie w Jagniątkowie widać nasz cel - Śnieżne Kotły. Wysokie, pionowe ściany, które wznoszą się nad miejscowością. Robi to wrażenie - zwłaszcza, jeśli sobie uświadomimy, że za parę godzin będziemy patrzeć na miejsce, w którym właśnie stoimy, ale z góry. Zatem - spakowani?, gotowi? 8 rano - ruszamy!

Miejsce wypadowe: Tak jak we wcześniejszym poście :) - ale dla tych, którzy czytają dopiero teraz: Przesieka - nocleg obok szlaku zielonego i żółtego (Ośrodek Wypoczynkowy Warszawianka) - idealne miejsce startowe.

Trasa (zapis z GPSa na samym dole :), a kolory wg pokonywanych szlaków:  żółty - czarny - żółty - czerwony - niebieski żółty/zielony): Przesieka - Jagniątków - schronisko Pod Łabskim Szczytem - Śnieżne Kotły - przełęcz Karkonoska - Odrodzenie - Przesieka - nocleg

Długość: 35,6 km

Mój czas przejścia (bez przerw): 7h 22 min.
Mój czas przejścia (z przerwami): 9h 31 min
Czas przejść wg mapy (bez przerw): 7 h 55 min

Trudność: średnia/miejscami średnio-trudna (jeśli chodzi o nawierzchnię ;)), średnia (długość)

Opis trasy:

Wyruszamy z Przesieki wchodząc na szlak żółty w kierunku Jagniątkowa. Czeka nas 40 min (czasy podane wg mapy :)) spacerku żółtym szlakiem Drogą pod Reglami. Docieramy do szlaku czarnego i możemy zacząć się już do niego przyzwyczajać, bo po 15 minutach, gdy dotrzemy do centrum miejscowości, będziemy się kierować już nim - żółty szlak odchodzi w bok do Piechowic. Tutaj możemy zrobić jeszcze zakupy - to ostatni sklepy na szlaku. Później sklep będzie dopiero w Przesiece. Chociaż po drodze mamy 2 schroniska, więc źle nie jest :) Wchodzimy na szlak czarny i kierujemy się wpierw szosą - nie jest to najmilszy odcinek wycieczki. 



Po 50 min (całe szczęście nie idziemy cały czas wspomnianą szosą - w pewnym momencie uciekamy z niej w las!) docieramy do Trzech Jaworów - tu szlak czarny łączy się z niebieskim. Czeka nas chyba najtrudniejszy odcinek drogi. Dosyć strome i długie podejście, przez las, ale po kamieniach - nierzadko bardzo śliskich, ze względu na strumyk, który nie robi sobie nic ze szlaku i płynie czasem jego środkiem. Trzy Jawory znajdują się na wysokości 650 m n.p.m., natomiast schronisko Pod Łabskim Szczytem, do którego prowadzi nas szlak , na wysokości 1168 m n.p.m - czeka nas pokonanie w górę 518 m - wg mapy to 95 min marszu. Gdy uda nam się już całkiem wysoko wspiąć to zdecydowanie nie będziemy żałowali wysiłku - widoki, przy słonecznej pogodzie są piękne! I trasa w pewnym momencie przestaje straszyć pionowym kamienistym podejściem, a zamienia się w proste, "wybrukowane" leśne ścieżki, którymi spacerujemy sobie aż do samego schroniska.

Schronisko Pod Łabskim Szczytem to pierwszy nasz dłuższy przystanek. Tutaj możemy sobie przy herbatce (można oczywiście ją kupić, ale ja swoją miałam w termosie) chwilkę posiedzieć i poobserwować świat na dole :) Ze schroniska piękną ścieżką kierować będziemy się już ku przekaźnikowi radiowo-telewizyjnemu przy Śnieżnych Kotłach, który powinniśmy osiągnąć po 60 min spacerku szlakiem żółtym (czarny nam się kończy przy schronisku). Słońce świeci, widoczność fantastyczna, ciepło - żyć nie umierać :) Z racji tego, że przy schronisku zrobiłam jedynie krótką przerwę na małą herbatę, w planach mam dłuższą, z pożywieniem, już przy przekaźniku. Zaczynam odczuwać głód, więc przyspieszam kroku :) Im szybciej dotrę, tym szybciej coś zjem.


I tak docieramy do celu. Tu jak zwykle tłumy, chociaż i tak mniejsze niż na Śnieżce. Turyści często wjeżdżają ze Szklarskiej Poręby na Szrenicę i stamtąd spacerują do Śnieżnych. Spotykam tu też biegaczy, którzy wbiegli ze Szklarskiej. I jak zwykle pojawia się nutka zazdrości... Też bym sobie pobiegała... Ale nic straconego - pomysł już się pojawił i na pewno zostanie zrealizowany ;) Przysiadamy w jakimś miłym miejscu, z pięknym widokiem na Jagniątków - tak - osiągnęliśmy szczyt tych pionowych ścian, które widzieliśmy z dołu. Możemy się pożywić. Jabłko z jogurtem naturalnym i płatkami kokosowymi :) + herbatka. W towarzystwie Brokuła, który wędruje ze mną. Po krótkiej regeneracji, wygrzaniu się na słoneczku (chociaż dzień był upalny, więc raczej należałoby szukać ucieczki w cień, którego akurat u góry było jak na lekarstwo), wysmarowaniu kremami ochronnymi mogę ruszać dalej - jeszcze tylko parę fotek na pamiątkę. 


Wchodzimy na szlak czerwony, którym podążamy ku Przełęczy Karkonoskiej i Odrodzenia (tak, tak - znowu wybrałam tak trasę, by w Odrodzeniu się odrodzić! :)). Czeka nas 110 minutowa wędrówka, podczas której miniemy Wielki Szyszak, Śmielec, Czeskie Kamienie, Śląskie Kamienie i spalone/odbudowywane schronisko Petrova bouda. Przez całą trasę rozciągają się przed nami piękne widoki zarówno na stronę polską jak i czeską. Tłumów tutaj nie ma, dopiero w okolicy przełęczy Karkonoskiej, gdyż tu od strony czeskiej prowadzi prawdziwa asfaltowa "autostrada" - wszyscy wjeżdżają samochodami. Jednakże wcześniej możemy sobie odpocząć od zgiełku, wsłuchać się w ciszę i podziwiać świat :), by znowu dotrzeć do Odrodzenia i tu spożyć obiad. Nie będę ukrywać, że znów postanowiłam zjeść placki ziemniaczane ze szpinakiem i popić to zimnym piwkiem. Dalszą część trasy już znamy - to szlak niebieski prowadzący z powrotem do Przesieki. Idzie się nim 85 minut. Do miejsca mojego noclegu jeszcze 20 minut szlakiem żółto-zielonym :) I tak kończymy wycieczkę.

Zatem - wychodząc o 8 rano jesteśmy na miejscu znów ok 18 :) Trasa znów długa i miło męcząca, ale znów z widokami rekompensującymi wszelki trud!!! 

I tak jak ostatnio: Gdyby ktoś trasę powtórzył - proszę o opinię i wrażenia! :) Dziękuję za uwagę :D

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz