poniedziałek, 27 stycznia 2014

Panny maratonki.

[Wpis siostrzano - gościnny :)]

Dobrze jest mieć biegającą siostrę. To znaczy: czasem jest ją trudno w tym biegu złapać. Jak się człowiek porządnie rozbiega to później też w życiu nie potrafi się zatrzymać. Chyba, że jest mameją. Taką jak ja. To nawet bieganie w żaden sposób go nie rozrusza. Ale w końcu imię zobowiązuję. Dodać do imienia „Maja” takie ładne „me” i wszystko jasne. Jest się mameją i można mieć pretensje jedynie do rodziców. No bo jak to do siebie? Bezsensu.

Kaja zaraziła mnie bieganiem w bardzo prosty sposób. Założyła się ze mną, że przebiegnę półmaraton. Ona mówiła: dasz radę. Ja się stukałam w czoło. Jednak nie mogłam oszukiwać, bo zakład był o nic, taki po prostu. Musiałam więc spróbować i jak zwykle okazało się, że nie mam racji. To znaczy moja racja po prostu była błędna, bo mamejska.


Pamiętam, że bardziej stresowałam się podczas treningów, cały czas mówiąc sobie, że jak to?, nie przebiegnę tego dystansu, po co się w to pchałam. Gdy odkryłam, że powyżej 3km biega się zdecydowanie łatwiej, świat leżał u moich stóp. Zaliczałam po kolei: pierwsze bieganie w deszczu,  pierwsze nieudane bieganie w sierpniowe południe, w pełnym słońcu (trzeba było głowę pod kran, w zlew pełen mroźnej wody wsadzić, żeby ostudzić tę nagrzaną patelnię), pierwsze 12 kilometrów, pierwsze 16 kilometrów, w tym odkrycie, że w trakcie biegu można nie tylko rozmawiać, ale i śpiewać. No i w końcu pierwsze, drugie, trzecie… zawody.

Najłatwiej jest się zapisać na bieg. Klikasz i już.

Dopiero potem zdajesz sobie sprawę z konsekwencji podjętej decyzji. Oczywiście można sobie odpuścić, ale trzeba wtedy zmierzyć się z zawodem. Gdy człowiek zawodzi się na samym sobie, nie ma takiej siły, która by go uratowała. Wyobraża sobie wtedy, że cały świat się z niego śmieje, że wszyscy, każdy po kolei, kogo zna, wytyka mu jego słabość.

Nic więc dziwnego, że na 16km półmaratonu w Pile wystękałam Kai, że nie przebiegnę i wszyscy mnie wyszydzą. Co z tego, że Ci wszyscy nawet kilometra nie potrafią przebiec? Czy to ma w trakcie takiej załamki znaczenie? Żadne. Wszystko tkwi w głowie. Oczywiście złe myśli betonuje też cały szwadron procesów biologiczno-chemicznych. Czysta fizjologia. 

Mówią więc: jedz mięso, bo inaczej co? Inaczej zdechniesz, zemdlejesz, jak można w ogóle się tak odżywiać? Scott Jurek pokazuje, że można. Zanim dobiegnę do Jurka, może rzeczywiście zejdę z tego świata. 

Póki co: uczę się.

Od Kai uczę się jak trenować. Chociaż i ona dokłada mi do ognia. Co tak wolno biegasz? Stać Cię na więcej! Mameja mówi mi, że nie, ale nie odpuszczam, bo już raz okazało się, że to nie ona miała rację, a Kaja właśnie. W końcu siostra sama przecierała pierwsze szlaki przygotowań pod dłuższe biegi. Metodą prób i błędów doszła do… No właśnie gdzie?

Niby zdobywa kolejne sukcesy, ale wciąż jej mało. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na tyle, że już jej nie wystarczy fakt, że sama biega i dobrze jej idzie. Dobrze?! Phi! Wolne żarty. Apetyt Kai na bieganie przekracza granice, ekspansja dokonuje się z dnia na dzień. Zadowolona z moich pierwszych biegów,  chce więcej. Chce bym przebiegła swój pierwszy maraton. 

Rozpisała mi plan. Kliknęłam - zapisałam się na maraton w Dębnie.

I rozpoczęłam treningi. A Kaja mi powtarza dzień w dzień, że nie tylko przebiegnę ten maraton, ale zachce mi się więcej i będę latać ultramaratony.

Co mówi mameja wiadomo. Póki co każdym treningiem gram jej na nosie :)

[by Maja]

14 komentarzy :

  1. Chwilę nie zajrzałem na bloga i proszę, co tu się porobiło. Skałki, biegi po nocach, maratony, siostrzana rywalizacja, łososie, morsy, czym chata bogata ;) Tylko tak dalej!

    Herzliche Grüße aus Bayern!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Staram się ile mogę :) Mam nadzieję, że tam u sąsiadów atrakcji też nie brakuje!!! :)

      pozdrawiam :)

      Usuń
    2. To dobrze :) A jakaś może nowa aktywność godna polecenia/spróbowania? :)

      Usuń
    3. Edukowanie niemieckiej gimbazy ;) A tak na serio - trzeba przyznać, że jest tu sporo zadbanej i czystej przyrody, więc łatwo wyznaczyć sobie jakieś ciekawe szlaki do biegania i to mi się bardzo podoba ;) Poza tym w Alpy blisko, a tam można przyłączyć się do różnych germańskich szaleństw śniegowych, ubaw po pachy ;)

      Usuń
    4. :D Mam nadzieję, że pogoda dopisuje, by ubaw po pachy nie był dodatkowo okraszony mniej przyjemnymi atrakcjami :)

      Usuń
  2. Maja przeszlaś na wege? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom. Ćwiczę się w nowych przepisach dla Mai :D

      Usuń
    2. Właśnie zajadam pasztet z cieciorki i myślę Kaja o Tobie i Twoich potrzebach kulinarnych spełnień ;)

      Usuń
  3. Chyba widziałem koleżankę dziś nad Rusalka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Byłam :) Biegłam :) Więc to mogłam być ja ;)

      Usuń